Poniedziałek 19.07.2010 – take off day,
W ramach hasła „wszystko zostawiam na później żeby na końcu ... jak głupi", nie spinam się ze wstawaniem, dopakowaniem, śniadaniem, zakupami porannymi… żeby na koniec w panice szukać taksówki,
Na lotnisku najpierw próbuje odprawić się w LOT-cie, w końcu tam gdzie powinienem czyli Aeroflocie i o 11:00 fruuuuu..!!!
15:00 (13:00 naszego czasu) Moskwa. Odlot dopiero 19:40 (17:40) na miejscu nic… nowy terminal świecący pustkami, parę barów, w których tylko ruble przyjmują, jeden bar w którym za 7 dolców kopiłem latte… wydać tez nie maja… nie zdziwiło mnie to.
Słabo jak na tyle czasu… no ale zaraz lecimy dalej, nie ma się co przejmować :)))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz