Później do Tokio do tego samego hotelu. W Tokyo wybraliśmy się na piwko, wino śliwkowe, ale przy takiej intensywności zajęć po jednym piwku i jednej szklaneczce wina wróciliśmy do hotelu.
piątek, 27 sierpnia 2010
2010.08.01
zbiórka na dworcu o 9, zebrali się wszyscy razem z goszczącymi rodzinami, pożegnalne fotki, uściski, niektórzy płacz... chyba nas polubili :) ja z hostem jesteśmy twardzielami, więc wymieniliśmy tylko tradycyjne Japońskie chrząknięcia hehe. No i jak zwykle miał „ciekawe” pomysły, już pomijam to, ze dworzec z flagą polski na plecach został zdobyty, wpadł na pomysł, ze każdemu da taki plastikowy budzik na baterie :) w sumie dobrze ze wszystkim, bo wcześniej pokazał mi reklamówkę tych budzików i coś zaczął mówić o tych rysunkach dzieci z polski, już się bałem, ze mam wieść do polski 2 kilo budzików.... na szczęście rozdał wszystkim, ja dostałem 2 (dziś właśnie schowałem jeden w pokoju w Kyoto, ale poprosiłem, żeby przetrzymali mi 2 godzinki bagaże, bo chciałbym jeszcze pójść po zakupy. A więc wszystko spakowane, bagaże czekają w recepcji, budzik i jakiś kocyk w żółwie schowany w pokoju. Wracam z zakupów i co widzę... „zapomniał pan budzika i kocyka w żółwie...” normalnie nie mogę...)
w każdym bądź razie, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do Kamakury obejrzeć wielkiego buddę i pozwiedzać trochę
Później do Tokio do tego samego hotelu. W Tokyo wybraliśmy się na piwko, wino śliwkowe, ale przy takiej intensywności zajęć po jednym piwku i jednej szklaneczce wina wróciliśmy do hotelu.
Później do Tokio do tego samego hotelu. W Tokyo wybraliśmy się na piwko, wino śliwkowe, ale przy takiej intensywności zajęć po jednym piwku i jednej szklaneczce wina wróciliśmy do hotelu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz