2010.08.09 – dawno nie pisałem. Właśnie wracam shinkansenem z Kioto do Tokio. Ale postaram się jeszcze odświeżyć sobie pierwsza część wycieczki i spisać co nieco.
A więc piątek 2010.07.30 – w sumie za wiele się chyba nie działo... po zajęciach z japońskiego, na których napisaliśmy wypracowanie koniecznie z użyciem japońskich idiomów i przysłów (tak.. Japończycy tez maja coś w stylu „pójdę Ci na rękę” :) ) wyszło mi tego niewiele ... na szczęście, bo w kolejnym kroku dostaliśmy karteczki z wielkimi kratkami, do których trzeba było to wszystko przepisać, jedna kratka jeden znak... w sumie myślałem, ze to ma być coś w stylu „podkładki” (za długo pracuje w dużej firmie ;)) dla nauczycieli, ze coś z nami zrobili w tym czasie, okazało się, ze przepisywałem to po to, żeby to później przeczytać i dostać dyplom... także mam efekt moich wypocin w walizce na pamiątkę. No i bardzo miło, że dostaliśmy pamiątkowe dyplomy :)
Rano wspomniałem, ze chce jechać pod Gandama,
tak tego wielkiego plastikowego robota :) w sumie po to tylko żeby się zrehabilitować kumplowi, i może wspólnymi silami skoczyć na rowerach nad ocean, no ale kumpel w piątki miał jakieś koło dyskusyjne w lokalnym liceum więc w końcu pojechałem sam. Postałem tam trochę i … wróciłem do domu. Na szczęście mój host jest naprawdę pozytywnie zakręcony, stwierdził, żebym nawet nie ściągał butów, gdy pojawiłem się koło 22:00 w domu, bo jedziemy na wycieczkę :)) pojechaliśmy w to samo miejsce co wcześniej, na pobliskie wzgórze, z którego widać całą Shizuoke i Shimizu. Tylko tym razem widoki nocą, więc wyszło bardzo fajnie:).
Tych wycieczek z hostem to Ci będę zazdrościł, ech... A tej nocnej to szczególnie.
OdpowiedzUsuń