Wracamy na śniadanko, tym razem jem jak prawdziwy żółty człowiek (od środka ;P) a nie białas, czyli zupka miso, do tego onigiri ze śliwką ume i z jakaś rybka, zawinięte w nori… pani sąsiadka patrzy z uznaniem jak sobie zwijam, bo mój host nie potrafi, i sąsiadka musi mu zawijać onigiri w nori :) ale faux pass prawie było, coś chciałem wziąć od niej pałeczkami z jej pałeczek, ale szybko się zorientowałem, dodatkowe info w ciekawostki;))
Po śniadanku…. Znowu gdzieś jedziemy!! Kiedy on pojedzie do pracy?!?!?! Pyta czy mam rysunki zwierząt… czyli jedziemy do zoo...:) Do Zoo wjeżdżamy oczywiście z polska flaga, przedstawiam się ładnie …po tylu dniach praktyki ;) Idziemy pozwiedzać, później oficjalne przekazanie prezentów, rysunków (pseudo chyba oficjalne bo jest nas 3 :D) ale ok… zoo swoja droga całkiem fajne, jest nawet zagadka „poznaj po kupie co to za zwierze”, ale już się nie dziwie;)
a tak wygląda homosapiens :)
Po zoo jeszcze lody i do sensojinja, tam mieliśmy pojechać grupa za parę dni, ale chyba hosto nie wiedział??? Z drugiej strony ma dokładny plan… w każdym bądź razie fajnie, bo od razu łapie przewodniczkę, i jakiegoś mnicha, który rytualnie nas oczyszcza, żebyśmy mogli przejść do części świątyń, do których od tak nie można sobie wejść …. Trochę rozumiem, trochę nie, ale przewodniczka bardzo komunikatywna, no i wspaniale, świątynie, płaskorzeźby, zdobienia,. Rewelacja!!!
Ok. 12:30 hosto jedzie do pracy w końcu a ja spacerkiem na spotkanie… tym razem prezentacja dla rodzin i osób które kupiły bilet!!! Jak zwykle krytycznie podchodzę do jakości mojego wystąpienia ale podobno jest ok., no a dalej znowu godzina dyskusji, każdy do 5-6 Japończyków i pogadanki o wszystkim i niczym…:) Następnie Ci którzy dostali yukaty od hostów się przebierają, ja nic nie dostałem wiec idę coś zjeść, do jakieś lokalnej knajpki z kumplem. Budzimy małą sensacje, biali co to jedzą pałeczkami i mówią po japońsku, opłaciło się trochę pogadać - dostaliśmy lody za darmo ;PP
Wracamy na autobus, którym wszyscy jada na abekawa hanabi daikai, czyli wielkie spotkanie oglądania ogni sztucznych przy rzece Abe, trwa to 2 godziny, a ogonie są naprawdę niezłe :) chwilami naprawdę z ogromnym rozmachem, do tego przychodzi polowa Japończyków w yukatach, wiec świetnie to wygląda. Podczas rozmowy w drodze powrotnej z hostem wyszło, że podobno ok. 300000 ludzi się schodzi na to wydarzenie (to polowa shizuoki..!!!)
Ciekawostki, uwagi: - nie podaje się z pałeczek do pałeczek, to buddyjski zwyczaj pogrzebowy, przekładania kości do urny przez rodzinę, kości podawane są z pałeczek do pałeczek, polecam niemiecki film ”hanami, kwiat wiśni”???? kurcze nie pamiętam …:) - skoro już przy pałeczkach, podobno nie powinno się nic nabijać na nie, ale tak się chyba zdarza, ogólnie nie powinno się tez nimi wymachiwać za bardzo no i wbijać w ryz bo to tez wiąże się z ceremoniami pogrzebowymi (apropos zawsze lewa strona kimona jest na prawej, odwrotnie zakłada się tylko zmarłym!) -ciekawostka, jak się nadepnie Japończyka na nogę, to przeprasza :))) Czas na sen, już prawie 24 a jutro 7 pobudka i w pole ryżowe a później znowu prezentacje i onsen - kąpiele relaksacyjne w gorących źródłach !!! Taki tradycyjny jak się domyślam bo będzie to na wsi… także, do jutra… oyasuminasay!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz