Dochodzimy do szkoły, wszyscy przed wejściem ściągają buty, jak w japońskich domach i niektórych restauracjach… wejść w butach to zbrodnia. Trafiamy do dyrektora, oprowadza nas po szkole i pokazuje klasy, ja trafiam do 2-3 roczniaków, to chyba mój poziom. Do klas trafiamy na 2-3h po 2 osoby, śpiewamy z dziećmi piosenkę o morzu, później trochę piłki w Sali gimnastycznej, później zabawa w japońskie „powiedz wyraz na ostania literę poprzedniego”:) do okola biegaj małe nihondzinki, sięgające do pasa i dziwią się jak można być tak dużym i białym i w ogóle mówić po japońsku na poziomie 1-2 klasy podstawówki jak się jest już takim starym… :D
I tak najlepsza sytuacja była podczas przechadzki do szkoły, kolega rozmawia z małym przedszkolakiem:
Przedszkolak: ile masz lat?
Kolega: 25
Przedszkolak: co???? Wyglądasz na 55!!!
Ja: a ja mam 63
Przedszkolak: aaa, ok.
:DDDDDD
Po lekcjach zbieramy się dodatkowo w Sali gimnastycznej gdzie wymieniamy się prezentami, oglądamy występ taneczny przedszkolaków, oraz grę na flecie tradycyjnym japońskim i zwykłym starszych nihonjinów. Po wszystkim wracamy do miasta… umysłowo wyczerpani. ale na szczęście jeszcze 2 godziny japońskiego w ramach wypoczynku i powrót do domu…
Więcej nie pamiętam bo to był poniedziałek, a jest już czwartek… tak dużo się dzieje ze już nie rejestruje na bieżąco;)) ale fajnie ze tak dużo się dzieje… zwykła wycieczka była by …zwykła, taka wyprawa daje nie powtarzalna możliwość zobaczenia tego od środka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz