Fotki

piątek, 27 sierpnia 2010

2010.07.31

Sobota 2010.07.31 – dzień tańców i festiwalu rano mieliśmy zwiedzać mauzoleum Ieyasu Tokugawa – shoguna, który zapoczątkował w Japonii epokę Edo – trwający ok. 250 lat okres rozwoju Japonii, ale jednocześnie jej izolacji od świata. Jej początek to rok 1603. Do roku ok 1850 Japonia była zamknięta na świat... Mauzoleum jednak jest zamknięte, także od razu udaliśmy się do Shimizu, miasta, które kiedyś były odrębnym miastem, teraz tworzy jeden organizm razem z Shizuoka, pod nazwą Shizuoka :). w ogóle ze wzgórze nie dało się zobaczyć granicy między tymi miastami, była chyba jakaś umowna, ale oczywiście z góry wygląda to jak jedno wielkie miasto. Na chwile zbaczając z tematu, w ogóle w Japonii ciężko zauważyć gdzie kończy się jedno miasto a zaczyna drugie, chyba ze faktycznie dane miasto jest oddzielone bo jest np. otoczone górami, ale w ciągu tygodnia w Kyoto, gdy przemieszczałem się między Kyoto, Nara i Osaka, cały czas za oknem były budynki, było miasto. Nie było wyraźnej granicy. Poza tym komunikacja jest tak rozwiązane, ze w każdym z tych miast są plany pociągów wszystkich pozostałych, także w Osace kupuje bilet, wsiadam do pociągu – metra naziemnego, wysiadam w Kyoto po godzinie kasując bilet w takiej samej bramce, a po drodze nawet na chwile nie zniknęły zza okna budynki. Wracając do Shimizu, tu miał odbyć się festiwal, w sumie nie wiem z jakiej okazji, chyba od tak po prostu, żeby potańczyć na ulicy... :)) W lecie w Japonii codziennie jest jakieś święto, albo festiwal... i ognie sztuczne na każdym kroku :) W każdym bądź razie pojechaliśmy do tego miasta, gdzie miało być parę godzin wolnego... w sumie w pobliżu dworca i miejsca gdzie miała się odbyć cała impreza nie było za wiele, więc pozostało tylko odespać trochę na ławce... ;) znalazłem później plan z ciekawostkami w pobliżu ale już było za późno i za daleko. Później przebranie w jinbei od hosto i narzutki świątecznej no i na ulice. Nasz dance sensej, który robił nam 2 razy lekcje przebrał się w strój spider-mana, sprytnie, nie widać jego twarzy :D.





Ogólnie wyglądało to na początku średnio ale efekt końcowy przerósł nasze oczekiwania :) Zapadł zmrok, na ulicy na odcinku paru kilometrów, w sumie w dwie strony po 3 pasy, ustawiła się mnóstwo ludzi podzielona na swoje drużyny, wszyscy w ładnych rządkach, po 5 osób w rządku. Poszczególne grupy poprzebierane na swój unikalny sposób. No i zaczęła lecieć muzyka z głośników, miłym zaskoczeniem było to ze co jakieś 100-200 metrów stali bębniarze z japońskimi tradycyjnymi ogromnymi bębnami i dogrywali do rytmu muzyki. Tance i muzyka strasznie pomieszane, ok 3-4 utwory tradycyjnych japońskich pieśni i tańców do tego, do tego ok. 3 tance współczesne z absurdalna chwilami choreografia, taki Monty Python trochę, i ten spider-man na przedzie … :D w każdym bądź razie taki mega miks tańczyliśmy przez 2,5h :) kolega nagrał jakiś filmik więc powinny być dowody, sprawdzę jak wrócę do polski :) pod koniec ja już trochę odpadłem, trochę się zmachałem, trochę mnie martwiło, ze jeszcze parę kilosów wracam później na rowerze :) W każdym bądź razie tańce wyszły fajniej niż się spodziewałem, z reszta wszystkim się spodobały, no i dostaliśmy pochwałę, ze jak na razie jesteśmy najlepiej tańczącymi białasami :)



a wygląda to dokładnie tak :) z taka właśnie muzyka i choreografia, tylko tych tradycyjnych chyba tu nie ma …

tance

Dotarłem do domu nieźle zmachany, pomimo, ze była prawie 23 w domu czekał host w stroju świątecznym i jego córka w kimonie. Takie pożegnalne spotkanie... podarowałem hostowi miodek pitny, posiedzieliśmy chwile, „pogadaliśmy” :) i nadszedł czas pakowania....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz